____ IDEA


Jesteśmy zanurzeni w mieście i miejskości.

Mieszkamy w Katowicach i codziennie korzystamy z przestrzeni, która tutaj powstaje. Właściwie to tworzymy ją za pomocą naszych działań zderzonych z decyzjami i wyborami innych użytkowników. Ten kontekst interesuje nas najbardziej. Czujemy się współodpowiedzialni za miasto, chcemy więc je lepiej rozumieć i mieć wpływ na to, jak funkcjonuje.


Kolektyw Miastoprojekt: Michał Kubieniec, Paweł Jaworski
________________________________________________________________________________________




niedziela, 13 listopada 2016

To nie Hala Koszyki jest winna gentryfikacji

Dyskusja o gentryfikacji w Polsce to najczęściej rzucanie sloganami i łatwymi oskarżeniami zamiast rzeczowej rozmowy. Z jednej strony mamy polską klasę średnią trywializującą problem i pogardzającą tymi, których nie stać na korzystanie z życia miejskiego. Ich refleksja na temat nierówności społecznych ogranicza się do stwierdzeń, że Polaki cebulaki zazdroszczą, mentalnie nie dojrzeli i sami są sobie winni. Z drugiej strony mamy grupę aktywistów, którzy stawiają się po przeciwnej stronie barykady. Na debatach pięknie opowiadają o budowaniu inkluzywnej wspólnoty i demokracji miejskiej, w kontekście gentryfikacji skupiają się raczej na pogardliwym ośmieszaniu i wykluczaniu,  jednak w ich przypadku ofiarami są hipsterzy czy mieszczanie. Do tego krzyczą o gentryfikacji jak tylko zobaczą drogą rzodkiewkę na mieście a na każdą inwestycję komercyjną patrzą z paniką i przerażeniem. Tutaj nie ma miejsca na rozmowę, analizę sytuacji i szukanie rozwiązań. Zamiast tego są emocjonalne wpisy i wojna plemion. A to nas bardzo oddala od istoty problemu.

Nie inaczej jest w przypadku Hali Koszyki. Mieszkając w Katowicach i patrząc z boku na to co dzieje się w Warszawie, można zauważyć powierzchowność prowadzonej tam dyskusji. Centrum wcale nie jest lepsze od peryferii. Zewsząd słyszymy opowieści o złym inwestorze i bananowej młodzieży, którzy wspólnymi siłami niszczą Warszawę. Ale to nie oni są odpowiedzialni za gentryfikację. To nie przez nich nie ma w mieście dostępnego handlu ulicznego. To nie przez nich nie ma taniej gastronomii. Jak chcemy już kogoś obwiniać to obwiniajmy władze miasta, bo to one mają narzędzia do prowadzenia szeroko zakrojonej polityki miejskiej, włączając w to politykę mieszkaniową, lokalową, czy kulturalną. To one mogą zapobiegać rozwarstwieniom społecznym i przeciwdziałać gentryfikacji. No chyba, że wierzymy w dobrego inwestora i niewidzialną rękę rynku. Hala Koszyki nie byłaby problemem gdybyśmy mieli dostęp do miejskich hal targowych i bazarów. Gdybyśmy wspierali bary mleczne czy kooperatywy spożywcze. Gdybyśmy prowadzili rozsądną politykę mieszkaniową oferującą tanie mieszkania. Jej obecność byłaby wtedy tylko i wyłącznie elementem miejskiego krajobrazu. Dodatkiem nie mającym wpływu na ceny mieszkań czy dostępność usług. Problem pojawia się w momencie kiedy nie mamy wyboru. Kiedy drogie miejsca wypierają tanie. Kiedy nie stać nas na korzystanie z podstawowych usług a kolejne inwestycje windują koszty naszego utrzymania w górę. I kiedy miasto nie widzi w tym problemu, uważając to za naturalny rozwój. To są kwestie, o których powinniśmy rozmawiać w kontekście gentryfikacji. Przecież nie chodzi o to, żeby blokować wszystkie inwestycje w strachu przed tym zjawiskiem a o to, żeby wpisywać je w miejskie strategie planowania. Zamiast się skupić na wpływaniu na miejskich urzędników, żeby prowadzili zrównoważoną politykę miejską skupiamy się na walce ze złym inwestorem i hipsterskimi kawiarniami. Tylko, że ta walka donikąd nie prowadzi. Nie rozwiązuje żadnego problemu. Oczywiście możemy rozmawiać o społecznej odpowiedzialności biznesu ale liczenie tylko i wyłącznie na nią to bezkrytyczna pochwała wolnego rynku. To  władza ustala zasady na jakich biznes funkcjonuje w mieście i to ona powinna dbać o interes społeczny. Inwestor zawsze wybierze komercyjny sukces. I nie możemy mieć do niego o to pretensji.


Jak zauważa Prof. Omilanowska w wywiadzie dla Gazety Wyborczej, prowadzenie i finansowanie hali targowej to rola przede wszystkim miasta a nie prywatnego inwestora. W związku z tym zamiast hejtować Koszyki warto zadbać o to, żeby w śródmieściu pojawiły się miejskie hale targowe będące przestrzeniami wspólnymi i dostępnymi. Żebyśmy mieli sensowna politykę mieszkaniową, usługi publiczne wysokiej jakości, dobrze rozpisane plany miejscowe czy programy wsparcia dla lokalnego handlu. A wszystko po to żeby ryzyko gettoizacji było jak najmniejsze a każdy obywatel czuł się dobrze w swoim mieście. I nie chodzi mi o odgórne sterowanie całym procesem przez władze miejskie. Zależy mi raczej na wypracowaniu strategii włączających  różnych miejskich graczy- kooperatywy, organizacje pozarządowe, przedsiębiorców, jak i nas obywateli w rozwiązywanie miejskich problemów. Rola władzy jest tu dosyć istotna ale nie możemy zapomnieć, że to od nas samych zależy jak ta władza funkcjonuje. To my jako obywatele powinniśmy domagać się rozwiązań, które leżą w naszym interesie. Uważam, że tak powinno się walczyć z gentryfikacją a nie poprzez oburzenie i rzucanie sloganami.

Michał Kubieniec