I.
Przy skrzyżowaniu ulic: Sokolskiej i Misjonarzy Oblatów w Katowicach położony jest niewielki, parterowy budynek, wzniesiony w stylu modernizmu powojennego. Wystawiony jest na sprzedaż jak dziesiątki innych obiektów w mieście. Pozornie jest to typowa sytuacja urbanistyczna, a stosowne ogłoszenie wisi na drzwiach wejściowych i znalazło się nawet wcześniej w serwisie www.gratka.pl. Nieruchomość nie jest wpisana ani do rejestru, ani do ewidencji zabytków. Nie została ponadto objęta ochroną na mocy ustaleń planu miejscowego. Nikt chyba nie ma też pomysłu na jej ponowne wykorzystanie. W każdym razie nie jest on przedmiotem debaty publicznej, jeżeli mimo to istnieje w czyjejś głowie lub zapisany jest w jakiejś umowie. Szkoda, ponieważ nie byłoby dobrze dla tej części miasta, żeby recycling okazał się downcyclingiem.
Czy jest jednak w tym coś dziwnego? Pawilon zwraca uwagę swoją zgrabną formą, zbliżoną do siedziby dyrekcji Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku (obecnie Park Śląski) w Chorzowie, choć to raczej jego historia sprawia, że jest jednym z najważniejszych miejsc na architektonicznej mapie Polski. Był on przecież siedziba wyjątkowej Pracowni Projektów Budownictwa Ogólnego, która obecnie jest spółką w likwidacji. Czy to niezwykła sytuacja?
Budynek został zaprojektowany przez duet architektów: Henryka Buszkę i Aleksandra Frantę dla samych siebie. Zbudowano go w 1960 r., a dwa lata później został nagrodzony przez Komisję Urbanistyki i Architektury Polskiej Akademii Nauk. Ważniejsze jest jednak to, że to w tym właśnie obiekcie powstawały projekty dobrze nam znanych Osiedli Gwiazdy i Tysiąclecia oraz terenów uzdrowiskowych w Ustroniu. To chyba sporo, zważywszy na to, że tak dużą wartość kulturową wygenerowano na tych około 650 m2 powierzchni.
Co stanie się teraz z tym niepozornym pawilonem? Dzieła modernistyczne bardzo szybko znikają z krajobrazu miasta. Na ich miejscu powstają czasami nowe budynki, ale zdarza się również tak, że zrujnowane tereny zamieniają się w pustostany urbanistyczne. Nie ma już dwóch obiektów związanych z Hutą Baildon w Załężu: domu kultury i hali sportowej, zabudowań bloku Śródmieście-Zachód: Pałacu Ślubów oraz Domu Handlowego Centrum. Powoli umiera dawna siedziba Śląskiego Instytutu Naukowego przy ul. Granicznej 32. Z opuszczonym biurowcem Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych zapewne pożegnamy się już niebawem. Dworzec kolejowy został zburzony i odbudowany w ramach większej struktury galerii handlowej.
Obiekty te wrastały w określone miejsca i całkowicie je redefiniowały. Zbudowali je i zrealizowali konkretni ludzie o barwnych charakterach, z którymi jeszcze całkiem niedawno mogliśmy porozmawiać. Z niektórymi jeszcze teraz możemy się spotkać. Podyskutować. Posprzeczać. Kto jest lub był w tym gronie? Wspomniani już Henryk Buszko i Aleksander Franta, ale także Wojciech Zabłocki, Mieczysław Król, Stanisław Kwaśniewicz i Jerzy Gottfried. Możemy nie tylko wspólnie debatować o estetyce modernizmu powojennego, ale również dopytywać o szczegóły twórczości projektowej, żeby lepiej zrozumieć, w jaki sposób przekształcana była wówczas przestrzeń Katowic. I dlaczego tak się działo. Krytycznie odnieść się do dziedzictwa modernizmu: ideowego i materialnego. Wydaje mi się, że ta lekcja jeszcze nie jest odrobiona.
II.
W wymienionych budynkach i wokół nich wytwarzana była więc miejskość Katowic. Specyficzny splot przestrzeni publicznych i prywatnych, relacji społecznych, czy zwyczajów, które razem wpływają teraz na nasze codzienne funkcjonowanie. Z tego powodu są naszym dziedzictwem. Przyjęcie spadku (z dobrodziejstwem inwentarza) jest jednak aktem świadomym, podobnie jak jego zrzeczenie się. Takie działanie w odniesieniu do obiektów architektonicznych łatwiej ignorować, warto więc ten proces wziąć pod lupę.
O produkcji przestrzeni modernistycznej pisze Kuba Snopek z moskiewskiego Instytutu Striełka. W książce „Bielajewo. Zabytek przyszłości” stawia tezę, że to właśnie „treść kulturowa” przesądza o jej wartości. Patrząc z tej perspektywy na niewielki pawilon w katowickiej Koszutce dostrzeżemy, że żyje on doniosłością wspomnianych realizacji architektonicznych i urbanistycznych. Z powyższego powodu zasługuje na ochronę, choć od razu muszę dodać, że nie mam na myśli tradycyjnych narzędzi konserwatorskich. Na marginesie chcę dodać, że przekonuje mnie argumentacja Snopka wskazująca, że ostatnim „stylem”, do którego mogliśmy odnieść znany nam sposób myślenia o zabytkach, jest (stalinowski) socrealizm. Nie to jest jednak najważniejsze, ale krytyczny powrót do modernistycznej wizji działania.
Może zatem w dawnej siedzibie PPBO zagnieździć Laboratorium Nowoczesności? W jakim celu podjąć ten wysiłek? Modernizm jako pewien sposób myślenia o otaczającym nas świecie (i przemeblowaniu tego środowiska) to dziedzictwo, które warto przyjąć, żeby przemyśleć. Rozłożyć na czynniki pierwsze. Skomponować w innej konfiguracji i ponownie pociąć na kawałki. W końcu nie chcemy zajmować sie pięcioma punktami nowoczesnej architektury i niezliczonymi wnioskami projektowymi, które zostały z nich wyciągnięte.
Gdzie poszukiwać inspiracji do działania? Może kierując sie ku Centrum obnovy památek architektury 20. století, które w modernistycznej Willi Stiassni w Brnie prowadzi Národní památkový ústav, żeby badać i dokumentować twórczość XX-lecia międzywojennego? A może w stronę The International New Town Institute, które w holenderskim Almere zajmuje sie nowymi miastami oraz ich historią?
Warto odpowiedzieć jeszcze na pytanie, czy takie działanie nie podryfuje w stronę reanimacji pomysłu, o którym pisała “Gazeta Wyborcza” w lutym 2011 r.? Tomasz Konior zaproponował wszak, żeby to w rozebranym i zrekonstruowanym w innym miejscu Pałacu Ślubów urządzić Muzeum Modernizmu. Czy należy sięgnąć do tej koncepcji? Nie, ponieważ modernizm nie wymaga upamiętnienia, ale ciągłego kwestionowania i analizowania. Również w tym celu, żeby nie popełniać błędów modernizmu rozumianego jako znany z historii sposób porządkowania miast. Laboratorium powinno być miejscem eksperymentu, w którym można rozpocząć myślenie od zera. Również o architekturze.
III.
Nie chrońmy po prostu budynków - pomników, ale zastanówmy się nad sposobem budowania. Takiego, które pozwala usunąć stare pomysły wraz z ich fundamentami, a przez to rozpocząć realizację miasta zgodnie z nowymi zasadami. Na przekór zajadłym krytykom modernizmu naszym patronem wcale nie będzie wtedy jego Papież. Stanie się nim Kartezjusz wespół z Kantem, który wyraźnie pokazuje, że Oświecenie to przechodzenie z okresu niedojrzałości do stanu samodzielnego posługiwania się rozumem. To także uwalnianie się od dogmatów. Modernistycznych i postmodernistycznych.
Wyobrażam sobie, że miejscem takiego myślenia poza-autorytetem będzie dawna siedziba tego wyjątkowego biura projektowego.
Paweł Jaworski
tekst a propos http://suw.biblos.pk.edu.pl/resources/i5/i5/i2/i5/r5525/TaczewskiT_SmutekOdchodzenia.pdf
OdpowiedzUsuń