____ IDEA


Jesteśmy zanurzeni w mieście i miejskości.

Mieszkamy w Katowicach i codziennie korzystamy z przestrzeni, która tutaj powstaje. Właściwie to tworzymy ją za pomocą naszych działań zderzonych z decyzjami i wyborami innych użytkowników. Ten kontekst interesuje nas najbardziej. Czujemy się współodpowiedzialni za miasto, chcemy więc je lepiej rozumieć i mieć wpływ na to, jak funkcjonuje.


Kolektyw Miastoprojekt: Michał Kubieniec, Paweł Jaworski
________________________________________________________________________________________




poniedziałek, 2 lutego 2015

PRYWATYZACJA KULTURY


Są różne rodzaje prywatyzacji dobra wspólnego, a także procesu jego wytwarzania, ponieważ to dobro nie zawsze jest fizyczną rzeczą. Najczęściej gorszymy się agresywnym i widocznym zawłaszczeniem przestrzeni publicznej, którego dokonują na przykład właściciele działek podczas grodzenia przyległej części parku. Takie działanie słusznie nas oburza, ponieważ teren z definicji należy do wszystkich i jako taki powinien pozostać otwarty.


Schemat podobny do powyższego, ale ukryty w subtelniejszej i trudno rozpoznawalnej formie, możemy odnaleźć w sytuacji, gdy zadania publiczne jakiegokolwiek typu są w całości zlecane podmiotom zewnętrznym. Osoby, firmy lub organizacje pozarządowe – postrzegane jako „eksperci” – wykonują wówczas usługi w zakresie pomocy społecznej, działalności kulturalnej, czy planowania przestrzennego, nad czym jako mieszkańcy powoli tracimy kontrolę. Łatwo nad odmówić wtedy dostępu  do narzędzi nadzoru, ponieważ nie jesteśmy „profesjonalistami” i jako tacy nie znamy się na rzeczy.


Do czego to prowadzi i dlaczego tak się dzieje? Skutki i intencje mogą być oczywiście różne. Z jednej strony, celem decyzji o powierzeniu realizacji konkretnego projektu może być podniesienie jego jakości, a jej uzasadnieniem brak odpowiednich środków lub kompetencji. Jest to zrozumiałe i godne pochwały. Z drugiej strony natomiast, możemy mieć do czynienia z mechanizmem delegowania odpowiedzialności za sprawy kontrowersyjne na wykonawcę (pracowników społecznych, artystów lub urbanistów), do którego później kieruje się pretensje mieszkańców. W ten sposób rozmywa się polityczny walor rozporządzania sprawami wspólnoty, który powoli zamienia się w proces technokratyczny. To sprytna strategia pozbywania się problemu i unikania krytyki.


Czy te rozważania pomogą nam odnieść się do problemu zarządzania kulturą? Zatem...


Po pierwsze, warto zadbać o samorządowe instytucje kultury i ich profesjonalny charakter, co wcześniej analizował Michał Kubieniec. Organizujmy jednak publiczne i otwarte debaty przed wyborem ich szefów. Wtrącajmy się także do dyskusji o programie, który później proponują, o czym już wspominaliśmy po doniesieniach prasowych o odwołaniu Dominika Abłamowicza z funkcji dyrektora Muzeum Śląskiego. Opisane sprawy to sfera publiczna, a właściwie jedno z najważniejszych jej pól.


Po drugie, zlecajmy wykonanie zadań publicznych w dziedzinie kultury organizacjom pozarządowym, które mogą dysponować lepszym zapleczem logistycznym lub merytorycznym do ich przeprowadzenia, a także skuteczniej sieciować inicjatywy nieformalne. Zwróćmy więc uwagę chociażby na domy kultury prowadzone przez stowarzyszenia (INSPIRO w Podłężu).


Po trzecie, wspierajmy w sposób niefinansowy działania przedsiębiorców, którzy oprócz działalności komercyjnej próbują (re)animować życie ulic śródmiejskich. Przykładów z centrów polskich miast mamy bardzo dużo, co pozwala śledzić wzajemne wspieranie się ofert wydarzeń w przestrzeni publicznej i prywatnej lub konsekwencje jego braku (katowicka ul. Mariacka).


Po czwarte, twórzmy przestrzeń dla działań oddolnych, które inicjują spontanicznie sami mieszkańcy i użytkownicy miasta. Niekoniecznie muszą to być środki finansowe, co pozwoli jednak w pełni zrozumieć dopiero dokładna diagnoza oczekiwań i potrzeb.


Na koniec dwa zastrzeżenia. Mój tekst nie służy do obrony konkretnych decyzji dotyczących struktury instytucji kultury. Tym bardziej nie dowodzi, że którakolwiek z powyższych dróg jest lepsza od innej. Jest głosem, który wyrasta z przekonania, że o sprawach WSPÓLNYCH powinniśmy WSPÓLNIE rozmawiać, nie myląc jednocześnie kontroli społecznej z cenzurą. Powinniśmy debatować o wszystkich problemach bez różnicy, ponieważ tak jak rozbudowa układu drogowego jest problemem inżynierskim dopiero na samym końcu procesu jej planowania, tak też dzieje się w kulturze. Zarządzanie tą sferą jako procesem to dyskusja o tym, w jakim mieście chcemy żyć.


Paweł Jaworski


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz